Kilka godzin później ten sam Kaku wtrąbi kilka biszkoptów, trzy kromeczki z masłem i nabije kilometry po szpitalnym korytarzu na kroplówkowym stojaku:) |
I znowu dodatkowe konsultacje, rtg i po raz kolejny przekonywanie lekarzy, że Karolowe zmiany w płucach są przetrwałe i właśnie teraz jest w swojej szczytowej formie, idealny wręcz do znieczulenia. Co zresztą potwierdziły wszystkie zalecone przez badania i prześwietlenia. Smutek taki mnie ogarnia, kiedy pomyślę, że gro badań, prześwietleń były u Karola zupełnie zbędne, a przecież dodatkowo go obciążały. Argument, że lekarz też człowiek i trudno mu się dziwić, że ma obawy przed podjęciem, w jego pojęciu, ryzykownej decyzji jest zrozumiały. Nie zmienia to jednak faktu, że Karol w swoim mocarnym siedmioletnim życiu, przyjął na siebie dużo za dużo promieniowania, dużo za dużo był kłuty, dużo za dużo dostawał uspokajaczy i antybiotyków na tak zwany cholerny "wszelki wypadek".
A wracając do Poznania, zapewne nie byłoby tego anestezjologicznego cyrtolenia się, gdyby w tamtym dniu był pan doktor, który generalnie Karolka prowadzi, bo on już wie, że "Kasprzyk tak ma" a pojęcie normy jest jak sam Kasprzyk - wyjątkowe i niewiarygodne, że takie właśnie. Akurat w tamtym dniu naszego lekarza nie było. A po drugie, nauczka dla nas taka, że jeśli nawet nie proszą o pisemne konsultacje i zaświadczenia o braku przeciwskazań do znieczulenia ogólnego, od specjalistów znających Karolka od jego początku niemal, to my i tak powinniśmy się w nie zaopatrzyć, żeby właśnie uniknąć niepotrzebnej asekuracji anestezjologów tamtejszych, czy jakichkolwiek innych, po prostu nie naszych. Co zresztą się potwierdziło przy kolejnej wizycie. Bo anestezjolodzy choć nieufnie spoglądali na Karolka, to jednak dali się przekonać kompletowi konsultacji Karolowych specjalistów (głównie kardiologa i neurologa) i znieczulili go w dniu planowanego zabiegu, bez zlecania dodatkowych badań. Tyle o przygotowaniach, których paradoksalnie obawiamy się bardziej niż rekonwalescencji, bo historia Karolowych powrotów z bloku po 15 minutach przydarzyła nam się po raz kolejny. A rekonwalescencja? Śpiewająco!:) Nawet zdrowe dzieci nie wracały tak szybko do formy po narkozie, czy zabiegach, ja ma to w zwyczaju Karol. I tego można mu pozazdrościć. Ma chłop zdrowie;)!
A czym jest samo balonikowanie tchawicy. Do tchawicy wprowadzany jest poprzez endoskop balonik, który powiększany już na wlaściwym miejscu, ma za zadanie spowodować kontrolowane, lekkie pęknięcie w miejscu zgrubienia. Następnie miejsce to jest wypełniane odpowiednią substancją, która ma za zadanie utrwalić pęknięcie. Nie wiem, co dzieje się z tą substancją z czasem, nie ogranicza ona jednak z pewnością funkcjonowania. Jeśli wszystko przebiega według planu, to pacjent jest wypisany do domu dzień po zabiegu. Tak też było z pacjentem Kasprzyk:) Termin kolejnego zabiegu został wyznaczony za trzy miesiące.
Tak więc do Poznania wróciliśmy z początkiem czerwca i była to już czwarta wizyta z kolei, a druga na balonikowanie. Jak już wspomniałam, tym razem pojechaliśmy z zaświadczeniami od specjalistów o braku przeciwwskazań do znieczulenia ogólnego. Zostaliśmy przyjęci w przeddzień Bożego Ciała. Musieliśmy zostać przyjęci właśnie tego dnia, choć zabieg był przewidziany dopiero na piątek po święcie, ponieważ Boże Ciało nie wykonywano badań, których wyniki musiały być gotowe przed zabiegiem. Ale ponieważ "dziesiątka" to oddział przyjazny człowiekowi, w tym dziecku, a nawet rodzicowi, to możliwe jest tzw. urlopowianie choćby na kilka godzin. I tak odczekawszy i doczekawszy się konsultacji anestezjologicznej, urlopowaliśmy się na na kilka miłych godzin:) Przy szpitalu jest taka mała i porządna pizzeria. W oczekiwaniu na realizację zamówienia dokładniej rzuciłam nań okiem i dostrzegłam jakieś dyplomy i wyróżnienia dla tego małego smakowitego miejsca. Pizza pyszna! A lokal to żadna sieciówka, ale rodzinny interes. Tak więc zdecydowanie polecamy tą pizzerię w Poznaniu:) Potem leniwy spacerek gdzie nogi poniosą (a poniosły również do Palmiarni i Parku Wilsona), trochę kwiatowymi śladami przechodzących kilka godzin wcześniej procesji, rzut oka na przygotowujący się do Euro 2012 Poznań i powrót na dziesiątkę.
Następnego dnia od rana na czczo. Na porannym obchodzie z radością potwierdziłam żywioną nadzieję, że tym razem będzie nasz pan doktor, absolutny mistrz w swojej specjalizacji. Karol poszedł na blok i wrócił za półtorej godziny. Zaraz potem, lekarz prowadzący zaprosił mnie na krótką rozmowę. Był bardzo zadowolony z wyników dyrektoskopii, którą Karol ma już robioną niemal standardowo przy każdej wizycie w Poznaniu. Okazało się, że przewężenie tchawicy, które przy pierwszej wizycie, jakiś rok wcześniej, wynosiło 3/4 teraz stanowi mniej niż 1/2. Cudowne wieści:)! Na tak doskonały efekt złożyły się dwie rzeczy. Po pierwsze wyeliminowanie refluksu przełykowo-żołądkowego (przez zabieg fundolikacji sposobem Nissena, inaczej zwana zabiegiem antyrefluksowym) a po drugie balonikowanie właśnie ( jak na razie jedno). Po dyrektoskopii Karol miał mieć kolejną, drugą balonolastykę. Był jednak na tyle zaśluzowany, że istniało niebezpieczeństwo zakażenia pękniętego miejsca wydzieliną. Dlatego tym razem nie zdecydowano się na balonikowanie. Dostaliśmy natomiast antybiotyk, żeby "osuszyć" zaśluzowaną tchawicę. Antybiotyk będziemy musieli również podać Karolkowi osłonowo przed kolejnym przyjęciem na oddział we wrześniu. I oklepywanie, oklepywanie, oklepywanie. Suma summarum: czerwcową wizytę w Poznaniu uważamy za zadowalającą, pomimo niewykonanego zabiegu. Nikt nie spodziewał się po Karolkowej tchawicy takich efektów:) Warto było hospitalizować się te kilka pięknych czerwcowych dni choćby "tylko" dla takich wiadomości.
W czasie rozmowy z lekarzem wyraziłam pewną wątpliwość kołaczącą mi się po głowie od czasu do czasu. Czy aby na prawdę Karol potrzebuje tych zabiegów? Przecież pomimo tak dużego przewężenia, albo odwrotnie, pomimo tak słabo drożnej tchawicy, jest wydolny oddechowo, a obserwowany z boku nie zdradza jakichkolwiek problemów związanych z oddychaniem. Ta myśl nie była jakaś natarczywa i nie dająca spokoju, bo też wiedziałam, że przewężenie tchawicy to nie tylko kwestia codziennego funkcjonowania, ale przede wszystkim problemy na bloku operacyjnym. Każdorazowa wizyta na nim najczęściej łączy się z intubacją. Przy przewężeniu tchawicy każda intubacja jest groźna, bo może się zdarzyć, że pojawią się problemy w czasie ekstubacji (usunięciu rurki intubacyjnej). Takie problemy mogą zakończyć się koniecznością wykonania tracheotomii. Niestety Karol dość często gości na bloku operacyjnym i nie zawsze są to zabiegi planowane, ale również szybkie akcje z ostrego dyżuru na blok operacyjny. Za każdym razem podpisując zgodę na znieczulenie ogólne, wyrażam również zgodę na wykonanie tracheotomii w razie konieczności. Wprawdzie w Poznańskiej klinice lekarze stanowczo twierdzą, ze dziecko z przewężoną tchawicą, nawet po korekcie, nie powinno być intubowane, a rurka intubacyjna powinna być zastąpiona maską krtaniową. Maska, jak sama nazwa wskazuje, niejako jest "nakładana" na krtań, ściśle przylegając do jej ścian i w ten sposób podawany jest tlen. A jej przewaga nad rurką intubacyjną polega na tym, że nie nie sięgając wgłąb tchawicy, nie uciska jej ścian, przez co nie powoduje obrzęku w zgrubiałym miejscu tchawicy.
maska krtaniowa zdjęcie za: www.ratownik-med.l |
Jednak na sprawy trzeba popatrzyć realnie. A realia są takie, że w Prokocimiu, gdzie lądujemy na bloku najczęściej, generalnie nie stosuje się maseczki krtaniowej. Rozmawiałam o tym z naszymi anestezjologami, i sprawa wygląda tak, że anestezjolog stosuje taką metodę udrażniania dróg oddechowych, w jakiej czuje się pewnie. Zresztą to nawet całkiem zrozumiałe. Ale wracając do moich dylematów. Zakładając, że jednak znajdzie się anestezjolog, który będzie czuł się pewnie w zakładaniu maski krtaniowej, to czy w takiej sytuacji nadal konieczne sa zabiegi poszerzania tchawicy? Okazało się, że problem może być, że tak powiem, rozwojowy. Niemal w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wraz z rozwojem, z przybieraniem na wadze, tchawica powinna również się rozwijać. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że przy przewężeniu rozwój tchawicy może być zaburzony. Poza tym większy Karol będzie potrzebował więcej tlenu, a przez tchawicę będzie musiała przejść większa ilość powietrza. I wtedy problemy z wydolnością mogą być bardzo realne.
Po tamtej rozmowie z lekarzem nie nawiedzają mnie już raczej wątpliwości co do słuszności naszych decyzji o zabiegach w Poznaniu. przynajmniej jeszcze nie:)
Rekonwalescencja oczywiście przeszła śpiewająco:)
Zanim opuściliśmy Poznań, zrobiliśmy jeszcze pamiątkową fotkę przy stadionie, na którym następnego dnia miał się odbyć trzeci bodaj mecz EURO 2012. Bardzo sympatyczną atmosferę robili irlandzcy kibice, od których miasto się zazieleniło. Trzy relaksujące godzinki w Palmiarni, pyszna kawa i deser w siedmiu kontynentach i w drogę!. Do domu. A po drodze po Zosię, która trochę z konieczności odbierała właśnie swoja porcję rozpieszczania u dziadków:)
Do Kliniki Otolaryngologii wracamy pod koniec września.
O brzasku byliśmy w połowie drogi do Poznania |
urlopowani:)... |
...czekają na pizzę:) |
Lepsza strona dziesiątki. Widać z niej samochody:) Ale tym razem byliśmy na sali po tej drugiej stronie, z widokiem na niemrawy parking. |
I oczywiście musieliśmy uskutecznić mój patencik na szpitalną nudę. |
A tak... |
...i tak, było w drodze powrotnej, w sobotnie popołudnie. |
2 komentarze:
a zazwyczaj to rodzice mają pietra przed narkozą ;)
super, że stan tchawicy sie poprawia :D
hehe, jaka trafna uwaga:) Bardzo, bardzo:)
Dziękujemy Aniu:)
Prześlij komentarz