Etykiety

1% agenezja ciała modzelowatego allegro aukcja charytatywna Anielka Anna babcia babka płesznik bajka balonikowanie tchawicy baseny termalne beatboxing blog Boże Narodzenie Centrum Nauki Kopernik ceramika chodzenie codzienność Czerna dieta dramat duchowość dziadek działka dzieciństwo dzień dziecka dzień matki dzień ojca edukacja domowa Euro 2012 festyn charytatywny fotografia frywolitki Fundacja Mam Marzenie fundoplikacja sposobem Nissena gastrostomia góry grzybek guzik hipoterapia imieniny implant ślimakowy integracja sensoryczna jak pomóc kamienice kampania społeczna kangur Karol Karolek klasztor Kobieca Agencja Detektywistyczna Nr 1 kolejka na Kasprowy komiksy konkurs kot książeczki dla dzieci książka książki laryngotracheoplastyka Laski leczenie lego majówka Mały Kaszalot Bu Mały Książe maska krtaniowa metoda Mazgutowej metoda symultaniczno-sekwencyjna Mój Kraków muminki muzyka nadciśnienie płucne niedomykalność nagłośni O. Ziółek Ogród Doświadczeń ojcostwo Ojców oscylator otoczenie otolaryngologia Poznań Palmiarnia papeteria pasaż ukł. pokarmowego Paschy PEG PHmetria Pierwsza Komunia Św. piknik lotniczy pływanie po co nam 1% porażenie fałdu głosowego poród Poznań procesor mowy prolife przedszkole przepisy wielkanocne przepuklina przeponowa Radio Kraków refluks rehabilitacja rehabilitacja słuchowa rehabilitacja w wodzie rekolekcje respiratoroterapia rękodzieło rodzina rustykalnie rysunek sen/bezsenność słuchowisko spowiedź Stal Nowa Huta strata dziecka street art subkonto Sursum Corda szkoła szopka krakowska święty Mikołaj tata teatr terapia karmienia tort orzechowy tracheostomia turnus hipoterapeutyczny turnus logopedyczny turnus rehabilitacyjny Ulica 25 upał upcykling urodziny wakacje Wcielenie Wielkanoc Wielki Post wspomnienia zagęszczanie płynów zestaw niskopoziomowy zoo Zosia zwężenia tchawicy życzenia żywa szopka

17.01.2012

Zwężenie tchawicy, porażenie fałdu głosowego- cz.II

Minęły już dwa miesiące od naszej wizyty w Poznaniu. Będzie więc to nadrabianie zaległości, a nie aktualności. Choć nie całkowicie. Najpierw bardzo dziękujemy tym, którzy pamiętali, martwili się i modlili za Karola, za udaną operację, za to, żeby było jak najlepiej. Byliśmy przygotowani, że w najlepszym wypadku operacja poszerzenia tchawicy (szerzej piszę o tym tutaj) zostanie przeprowadzona w czasie tego właśnie pobytu w poznańskiej klinice. W najgorszym, hm...bo ja wiem? Operacja owszem, ale w bliżej nie znanej przyszłości, bo jakaś infekcja czy Bóg wie co jeszcze. Mam już taki nawyk po tych wielu hospitalizacjach, operacjach, nie-operacjach, że kiedy idziemy do szpitala na jakiś zabieg (trudny, łatwy - to nie ma znaczenia), to nie uwierzę, że faktycznie dojdzie on do skutku, do momentu, aż Karol pójdzie na blok i w ciągu 20 minut stamtąd nie wróci. Wtedy już jestem pewna, że zabieg trwa. Pobyt w Poznaniu w niczym się pod tym względem nie różnił. Owszem, mieliśmy zebrany plik dokumentów od super specjalistów, którzy stwierdzali brak przeciwwskazań do zabiegu; mieliśmy już od dawna wyznaczony termin przyjęcia na oddział;  i wreszcie byliśmy już na miejscu. Ale to wszystko bynajmniej nie przesądzało sprawy. O zdumiewających perypetiach, jakie nas spotkały na miejscu, rozpisywać się nie będę.
Dość powiedzieć, że okazało się, że nie ma jedynego lekarza, który taki zabieg mógłby zrobić i nie wiadomo kiedy wróci. Poza tym dokładnie w dniach naszego pobytu rozpoczął się remont generalny bloku operacyjnego...Gorzej niż źle. Jedyną rzeczą, jaką można było nam zaproponować w tej sytuacji, to powtórne badanie direktoskopowe. Po to, aby się przekonać, czy przewężenie jest nadal tak duże jak pół roku wcześniej. Badanie potwierdziło przewężenie tchawicy. I kiedy już po tych trzech zakręconych dniach, w beznadziejnych humorach,  zbieraliśmy się do domu, lekarz ( ten jedyny, bez którego nikt nie poszerzyłby Karolowi tchawicy) wrócił z wyjazdu służbowego i prosto z lotniska przyszedł do nas. Wiedział, że na niego czekamy. Porównał wyniki badań (to on pół roku wcześniej robił ditektoskopię) i poinformował nas, że operacja nie jest konieczna, bo przewężenie tchawicy się zmniejszyło...
Tym razem też odwiedził nas dr Clown:)
Jak to możliwe? Refluks! A raczej jego brak:) Operacja antyrefluksowa (fundoplikacja metodą Nissena) sprzed czterech miesięcy okazała się bardzo skuteczna. Wcześniej, pod wpływem kwasów żołądkowych śluzówka tchawicy i krtani była cały czas podrażniana i zaczerwieniona, a zgrubienie po długotrwałej tracheostomii było jeszcze bardziej napuchnięte. Stąd tak duże przewężenie, które jeszcze pół roku wcześniej przesłaniało 3/4 światła tchawicy, a teraz było na tyle zmniejszone, że operacja nie była konieczna. Ale i takie przewężenie wymaga pewnej interwencji. Jednak dużo łagodniejszej, mniej inwazyjnej dla Karolka. Co 3, 4 miesiące będziemy przyjmowani na oddział na tak zwane balonikowanie. Sam zabieg będzie trwał nie dłużej niż godzinę, a na następny dzień będziemy mieli już wypis do domu. Polega to na wprowadzeniu wziernika z balonem, pod wpływem którego zgrubienie lekko pęka. Powstałą szczelinę wypełnia się odpowiednim preparatem. I tak kilka razy. Liczba zabiegów jest różna, w zależności od indywidualnych uwarunkowań pacjenta. Ta dobra i zupełnie niespodziewana wiadomość, nie uśpiła mojej czujności. Historie ostatnich dni ( a wydarzało się co chwilę coś niedobrego, co komplikowało wiele spraw) dostatecznie przekonały mnie o słuszności  przysłowia "nie mów hop, dopóki nie przeskoczysz!". Jeszcze nie wróciliśmy do Krakowa, więc należało zachować odrobinę czujności, np na wypadek, gdyby... 6 minut od kliniki miał nam się zepsuć samochód. W sobotę. Dalsze przygody dobre są już na inny post. Wróciliśmy do Krakowa pociągiem. A tam, a raczej tutaj, nasi nieocenieni znajomi, którzy w takich sytuacjach sprawdzają się idealnie:) Powtarzam dość często, że jednym z nieba spadają pieniądze a innym ludzie. My należymy do tych drugich. Szczęściarze!:) Suma summarum: wszystko skończyło się jak najlepiej! A z Karolkiem na pierwsze balonikowanie do Poznania jedziemy w kwietniu. O efektach napiszę.

Nasz sposób na szpitalną nudę...
Silniejsi koledzy, którym łatwo było zabrać Karolkowi zabawkę,
teraz stali w kolejce do naszego wehikułu.
Ale Karol baaardzo długo potrafi się nie nudzić:)



9 godzin podróży pociągiem, to dla Karola 9 godzin świetnej zabawy.
Urodzony podróżnik.





2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Interesujący blog, podoba mi się . ; )*
Zgłosiłyśmy naszego bloga http://kasia-dusia.blogspot.com/ do konkursu Blog Roku 2011. Zauważyłam , że Ty też bierzesz w nim udział.
Byłybyśmy bardzo wdzięczne gdybyś wysłała SMS-a i zagłosowała na naszego bloga. Odwdzięczymy się tym samym.
Co ci szkodzi , przecież i tak jesteśmy w innych kategoriach. Trzeba sobie pomagać ; )

lobzovka pisze...

:)Ha ha ha! No to dobiłyśmy interesu!

Prześlij komentarz