Ciach, no i jest! Jak królik z kapelusza albo śliwka z kompotu. A od tej chwili to już jak śliwka w kompot. W życie tutaj, z nami! Anielka się urodziła. Mała, śmieszna, pomarszczona śliweczka. Przyszła na świat jak jej siostra i brat. Umpa, umpa, umpa! Po cesarsku, a mimo to po ludzku. Bo tym razem rodziłam naprawdę po ludzku.
Aniela ma: dwa tygodnie, zapowiedz łagodniejszego niż Zosia temperamentu, z każdym dniem dłuższe rzęsy, wyssany w życiu wodnym maleńki półksiężyc na prawej dłoniczce i śmieszny nos. Jest do nikogo nie podobna, i nie jest "słitaśna". A poza tym jest zdrowiuteńka:) Mamy takiego zwyczajnego, fantastycznie przeciętnego noworodka.
Gdzieś w niej jest trochę ze mnie, trochę z Z. trochę z babć i dziadków. Może coś z pradziadków. I coś albo Coś, albo cOś, albo coŚ, albo i dużo bardziej nieoczywiste i nieprzewidywalne COŚ właściwe tylko jej samej. Trochę nie możemy się doczekać, kiedy to COŚ będzie z każdym dniem coraz bardziej dostrzegalne. "Każdy człowiek pod pewnym względem jest jak wszyscy inni, taki sam jak niektórzy inni, taki jak nikt inny" - twierdził Allport. Zgadzam się z nim, bo i czasami psycholodzy nie mijają się z prawdą.
Dziś dzień uf(n)o. Cokolwiek to znaczy. A znaczyć może, że mamy dziś dzień Anielki Susełek;) Ten mały kosmita w wiklinowym koszu obok mnie coraz bardziej przypomina ziemianina, nie przestając jednocześnie być ufnymludkiem. Mikrobowe ciałko jeszcze nie opanowało trzymania w pionie dużej główki. Duże oczy w kolorze mojego ulubionego glinianego kubka bez ucha (kupionego gdzieś na Słowacji - wtedy miał ucho nieproporcjonalnie małe i wątłe w stosunku do całości) wychwytują biało czarne kontrasty na zasłonie i patrzą tak zachłannie, że powiekom zapomina się mrugać. Ufnyludek komunikuje się bez słów a mimo to jest komunikatywny. Mając Karolka wcale mnie to nie dziwi:) Jak Eskimosi na określenie rodzajów śniegu, tak Aniela ma irracjonalnie dużo odmian płaczu w zależności od potrzeb, okoliczności i braku zrozumienia z drugiej strony. Rozcapierzone małe dłonie mają paluszki jak wychudzone rozgwiazdy. Bo sądząc po Karolku i Zosi, Aniela raczej też nie będzie miała szansy wyglądać jak barokowy pupiaty aniołek z dziureczkami wszędzie, oprócz tych nielicznych miejsc, gdzie pupiate aniołki dołeczków nie mają. Ufnyludek ma wmontowany mechanizm, którego jednostką jest odpowiednik naszych trzech godzin. 78 rodzaj płaczu (oznaczający "chcę jeść!") włącza się, kiedy mechanizm zrobi "bim bam". Mechanizm jest inteligentny, bo rozróżnia dzień od nocy. W dzień "bim bam" jest o zróżnicowanych porach, ale nigdy rzadziej niż co 2,5 godz. W międzyczasie, kiedy mogłabym mieć wrażenie, że nic się nie dzieje, ufnyludek celebruje seeeennnn i już wszyscy wiedzą dlaczego jest Anielką Susełek:) Czasami tam, gdzie powinien być seeennn jest 65 rodzaj płaczu , który oznacza "mamo, boli mnie to co ci tak smakowało! Do licha! Jak dużo tego zjadłaś?!".
Ufnyludek ma zaangażowaną w swoją rolę siostrę i zadziwionego brata. Zosia ma dwie Anielki. Siostrę i swojego dzidziusia - do tej pory zauważaną dość sporadycznie szmaciankę. Szmaciance oferuje wszystko to, co wcześniej sprawdziło się na siostrzyczce. A siostrzyczce śpiewa kołysanki własne i zasłyszane. "Czyta" książeczki i pokazuje ilustracje. Kołysze, asystuje przy kąpielach (przy okazji pielęgnując maściami różnymi swoją urodę). Wynosi do kosza pieluszki i wybiera najśliczniejsze śpiochy dla Anielki. Rozszyfrowuje znaczenie kolejnych rodzajów płaczu i w czułych słowach próbuje przemówić do rozsądku szesnastodniowym (+czas tajemnego życia i rozwoju wewnętrznego) szarym komórkom. Tyle Zosia. Póki co. A Karolek nie może wyjść z zadziwienia nad istotą, która pojawiła się w jego domu. Zadziwienie to jest silniejsze nawet od fascynacji traktoriadą. Ilekroć w trakcie projekcji tego kina akcji gdzieś obok wyłoni się Anielka, Karol popada w zadumę, zamyślenie, osłupienie i trwa w takim stanie. Podwójny starszy brat... Trzymaj się bracie!:)
Mam taką skłonność do dawania pozytywnych informacji zwrotnych i wystawiania wobec świata pozytywnych cenzurek tym, którym się one słusznie należą. Tym razem będzie to Szpital na Siemiradzkiego. Ankiety na stronie www.gdzierodzic.info nie wypełniłam i komentarza nie pisałam, ale chętnie podzielę się wspomnieniami z tych 5 dni na Siemiradzkiego.
To była moja trzecia cesarka i trzeci szpital. Żadna z wyboru, każda inna. Pierwsza najcięższa, najtrudniejsza, najgorsza pod każdym względem. W szpitalu z nazwy prestiżowym, bo uniwersyteckim. Zawiodło mnie do niego skierowanie ze wskazań medycznych i do bólu rozsądna myśl, że tak będzie najlepiej, bo tylko tam ( 8 lat temu) był sprzęt, który mógł zapewnić Karolkowi przeżycie w pierwszych sekundach, minutach po porodzie i błyskawiczny transport na intensywną w Prokocimiu.
Aniela ma: dwa tygodnie, zapowiedz łagodniejszego niż Zosia temperamentu, z każdym dniem dłuższe rzęsy, wyssany w życiu wodnym maleńki półksiężyc na prawej dłoniczce i śmieszny nos. Jest do nikogo nie podobna, i nie jest "słitaśna". A poza tym jest zdrowiuteńka:) Mamy takiego zwyczajnego, fantastycznie przeciętnego noworodka.
Gdzieś w niej jest trochę ze mnie, trochę z Z. trochę z babć i dziadków. Może coś z pradziadków. I coś albo Coś, albo cOś, albo coŚ, albo i dużo bardziej nieoczywiste i nieprzewidywalne COŚ właściwe tylko jej samej. Trochę nie możemy się doczekać, kiedy to COŚ będzie z każdym dniem coraz bardziej dostrzegalne. "Każdy człowiek pod pewnym względem jest jak wszyscy inni, taki sam jak niektórzy inni, taki jak nikt inny" - twierdził Allport. Zgadzam się z nim, bo i czasami psycholodzy nie mijają się z prawdą.
Dziś dzień uf(n)o. Cokolwiek to znaczy. A znaczyć może, że mamy dziś dzień Anielki Susełek;) Ten mały kosmita w wiklinowym koszu obok mnie coraz bardziej przypomina ziemianina, nie przestając jednocześnie być ufnymludkiem. Mikrobowe ciałko jeszcze nie opanowało trzymania w pionie dużej główki. Duże oczy w kolorze mojego ulubionego glinianego kubka bez ucha (kupionego gdzieś na Słowacji - wtedy miał ucho nieproporcjonalnie małe i wątłe w stosunku do całości) wychwytują biało czarne kontrasty na zasłonie i patrzą tak zachłannie, że powiekom zapomina się mrugać. Ufnyludek komunikuje się bez słów a mimo to jest komunikatywny. Mając Karolka wcale mnie to nie dziwi:) Jak Eskimosi na określenie rodzajów śniegu, tak Aniela ma irracjonalnie dużo odmian płaczu w zależności od potrzeb, okoliczności i braku zrozumienia z drugiej strony. Rozcapierzone małe dłonie mają paluszki jak wychudzone rozgwiazdy. Bo sądząc po Karolku i Zosi, Aniela raczej też nie będzie miała szansy wyglądać jak barokowy pupiaty aniołek z dziureczkami wszędzie, oprócz tych nielicznych miejsc, gdzie pupiate aniołki dołeczków nie mają. Ufnyludek ma wmontowany mechanizm, którego jednostką jest odpowiednik naszych trzech godzin. 78 rodzaj płaczu (oznaczający "chcę jeść!") włącza się, kiedy mechanizm zrobi "bim bam". Mechanizm jest inteligentny, bo rozróżnia dzień od nocy. W dzień "bim bam" jest o zróżnicowanych porach, ale nigdy rzadziej niż co 2,5 godz. W międzyczasie, kiedy mogłabym mieć wrażenie, że nic się nie dzieje, ufnyludek celebruje seeeennnn i już wszyscy wiedzą dlaczego jest Anielką Susełek:) Czasami tam, gdzie powinien być seeennn jest 65 rodzaj płaczu , który oznacza "mamo, boli mnie to co ci tak smakowało! Do licha! Jak dużo tego zjadłaś?!".
Ufnyludek ma zaangażowaną w swoją rolę siostrę i zadziwionego brata. Zosia ma dwie Anielki. Siostrę i swojego dzidziusia - do tej pory zauważaną dość sporadycznie szmaciankę. Szmaciance oferuje wszystko to, co wcześniej sprawdziło się na siostrzyczce. A siostrzyczce śpiewa kołysanki własne i zasłyszane. "Czyta" książeczki i pokazuje ilustracje. Kołysze, asystuje przy kąpielach (przy okazji pielęgnując maściami różnymi swoją urodę). Wynosi do kosza pieluszki i wybiera najśliczniejsze śpiochy dla Anielki. Rozszyfrowuje znaczenie kolejnych rodzajów płaczu i w czułych słowach próbuje przemówić do rozsądku szesnastodniowym (+czas tajemnego życia i rozwoju wewnętrznego) szarym komórkom. Tyle Zosia. Póki co. A Karolek nie może wyjść z zadziwienia nad istotą, która pojawiła się w jego domu. Zadziwienie to jest silniejsze nawet od fascynacji traktoriadą. Ilekroć w trakcie projekcji tego kina akcji gdzieś obok wyłoni się Anielka, Karol popada w zadumę, zamyślenie, osłupienie i trwa w takim stanie. Podwójny starszy brat... Trzymaj się bracie!:)
Mam taką skłonność do dawania pozytywnych informacji zwrotnych i wystawiania wobec świata pozytywnych cenzurek tym, którym się one słusznie należą. Tym razem będzie to Szpital na Siemiradzkiego. Ankiety na stronie www.gdzierodzic.info nie wypełniłam i komentarza nie pisałam, ale chętnie podzielę się wspomnieniami z tych 5 dni na Siemiradzkiego.
W oczekiwaniu na wypis |
Drugi poród miał być naturalny. Do Żeromskiego poza standardowym zestawem rodzącej, zataszczyliśmy naszą ulubioną muzykę na CD, bo przecież miało być tak po naszemu, rodzinnie. Porodówka z hydromasażem zadziałała uśmierzająco i nawet przez chwilę uwierzyłam, że już nie boję się wenflonów. Zdradziły mnie stopy. Nerwowo coś nimi robiłam, chociaż nie zdawałam sobie z tego sprawy. Dowiedziałam się, kiedy Zbyszek spytał, co to było takiego, co robiłam paluszkami stóp w czasie wkłuwania. Samba cykoreczka. Najwyraźniej chciałam rozchodzić odrazę i strach przed kaniulą i iniekcją. Oczywiście nie z powodu wenflonu poród w Żeromskim wspominam niechętnie, (bo cudów nie ma - ta ostatnia, najlepsza z dotychczasowych cesarek też przeszywała igiełkami, igłami i iglicami). W fazie przed fazą konkretnych skurczy obejrzeliśmy sobie Zosię, która zgodnie ze swą natura nie mogła tak dłużej nie robić nic i fiknęła koziołka, wypięła się i owszem. "Owszem, jeśli się pani uprze, to może pani próbować rodzić siłami natury. Ale zaryzykuje pani zdrowiem, a może i życiem dziecka". Potem było szybkie cięcie, różne takie nieciekawe historie. Plusem była duża pomoc położnej w przystawieniu krewkiej Zosi do piersi.
No a teraz o Siemiradzkim. Przede wszystkim bardzo szybko i z o wiele większa łatwością wracałam do siebie po cesarce. Szpital ma certyfikat "szpital bez bólu", ale dowiedziałam się o tym dopiero w chwili, kiedy na pytanie jak się czuję, stwierdziłam zgodnie z prawdą, że bardzo dobrze, że mam ochotę uruchamiać się dużo szybciej niż po poprzednich cesarkach i w ogóle mniej odczuwam ból. Po kilkudniowym pobycie w Siemiradzkim stwierdzam, że cały personel (począwszy od pań salowych, poprzez pielęgniarki i położne, na lekarzach skończywszy) z całą pewnością przechodzi szkolenia z kontaktu z pacjentem:) I muszą to być bardzo dobre szkolenia. Duża życzliwość, takt, wyrozumiałość i dyskrecja. Mogłam liczyć na pomoc o każdej porze dnia i nocy. Jednym słowem, jeśli cesarka to tylko w Siemiradzkim:)
No a teraz o Siemiradzkim. Przede wszystkim bardzo szybko i z o wiele większa łatwością wracałam do siebie po cesarce. Szpital ma certyfikat "szpital bez bólu", ale dowiedziałam się o tym dopiero w chwili, kiedy na pytanie jak się czuję, stwierdziłam zgodnie z prawdą, że bardzo dobrze, że mam ochotę uruchamiać się dużo szybciej niż po poprzednich cesarkach i w ogóle mniej odczuwam ból. Po kilkudniowym pobycie w Siemiradzkim stwierdzam, że cały personel (począwszy od pań salowych, poprzez pielęgniarki i położne, na lekarzach skończywszy) z całą pewnością przechodzi szkolenia z kontaktu z pacjentem:) I muszą to być bardzo dobre szkolenia. Duża życzliwość, takt, wyrozumiałość i dyskrecja. Mogłam liczyć na pomoc o każdej porze dnia i nocy. Jednym słowem, jeśli cesarka to tylko w Siemiradzkim:)
11 komentarze:
Anielka jest przepiękna, z serca gratulujemy cudownej córeczki. Niech dobre anioły czuwają nad nią i chronią w każdej godzinie :)
Zosia i Janusz
Serdecznie dziękujemy:) Mam nadzieję, że nasza Anielka jest "skazana" na dozgonną opiekę dobrych Aniołów. Mam nadzieję, że jej imię ją naznacza. Jak Karolka (Michała) i Zosię ich imiona:)
Jeszcze raz gratuluje wam kochani!
Jak milo slyszec tak dobre opinie o szpitalu,moje siosry rodzily tam "chwile"przed wami i maja podobne zdanie :)
Jak to dobrze ze wakacje juz tuz,tuz;)))
Aniu, kiedy będziecie w zoo;)))?
"Straszenie malp"jak co roku obowiazkowe...;)
a kiedy dokładnie będziecie je straszyć?
Aniu, jeszcze raz nacieszyłam oczy małym Waszym Skarbem :) nie podzielam zachwytu nad szpitalem. jeśli rodzić, to tylko w Żeromskim ;) 1:3 w moich doświadczeniach. do Siemiradzkiego po mega traumie nie wróciłam, brrrr... pewnie po latach wiele sie zmieniło, ale nie miałam ochoty sprawdzać :D
Bardzo chcieliśmy rodzić w bocianówce w Żeromskim Zosię, bo mieliśmy nadzieję, że uda się poród naturalny. A Żeromski własnie miał świetne opinie jeśli chodzi o porody rodzinne. Niestety musiała być cesara.
Szkoda, że Zbyszek nie mógł być przy żadnych narodzinach naszych dzieci. A bardzo chcieliśmy.
Kasiu, uściski dla Twoich Skarbów:)Niech rosną zdrowe i radosne:)
dziękujemy :) Kubuś również jak cesarz się narodził ;) i rozumiem żal Z. W. był przy trzech i miał łzy w oczach, kiedy mówił, że z Kubkiem tylko stał za drzwiami i mógł usłyszeć pierwszy płacz, ale juz nie przytulił, nie dotknął, nie zobaczył... buziaki i czekam na cynk o spotkaniu ;)
Gratulujemy wam serdecznie! Anielka cudowna :)
Kasia, Petr i Elcia
Dziękujemy Wam bardzo:)) Uściski dla Eliszki:)
Prześlij komentarz