Carpe diem, carpe diem! Łatwo powiedzieć. A co z zaległościami, które piętrzą się i jęczą? Późno zabieram głos. Ale może to i dobrze, bo wiele głosów podsumowujących już było i zdjęć mnóstwo a teraz tym spóźnionym postem powspominamy fantastyczne popołudnie ostatniego dnia lata.:) Przepraszam, że opóźnienie jest tak duże. Powodów jest kilka: zalany router i brak internetu, kolejny zabieg Karolka w Poznaniu (arcyudany:)), potem tygodniowa intensywna rehabilitacja i inne pożeracze czasu.
A popołudnie było rzeczywiście fantastyczne. Słoneczne i złotojesienne. Festyn rozhulał się od 14.00, ale my dotarliśmy ponad 2 godziny później. Szliśmy w kierunku stadionu Krakusa nasłuchując i wypatrując. Szliśmy dość szybko, bo trzeba było rozchodzić tremę. Trema i tak częściowo pozostała, co sprawiło, że miałam lekko ograniczone pole widzenia:) Dopiero z czasem docierało do mnie, co się tutaj dzieje:) Oczywiście boiska nie dało się nie zauważyć. Podobnie zawodników:) Natomiast smakowity bufet (z którego dochód też miał być przeznaczony na cel główny festynu:)), tyrolka oraz łowione na wędkę nagrody uszły mojej uwadze. A szkoda;) Zosia od razu wypatrzyła dmuchaną żyrafę. Zostawiła targaną z domu koparę i rzuciła się na dmuchańca.
Gdy przyszliśmy, do wejścia na boisko przygotowywała się właśnie Stal Nowa Huta i WU-HAE .Zanim dotarliśmy do strategicznego miejsca dowodzenia, zdążyliśmy już przywitać się ze znajomymi. Z niektórymi nie widzieliśmy się już wieki. Dowiedzieli się o festynie i przyjechali. Jedni z daleka, inni z bliska. Adam Grzanka - tego dnia w roli konferansjera i zawodnika SNH - w ciepłych słowach wielu przywitał bohatera dnia. Na stoliku otoczona pucharami stała szklana skarbonka, a w niej onieśmielający nas widok hojności festynowiczów. Zespołów było cztery, a pucharów pięć:) Dla kogo piąty? Dla Karola:)
Dużo się działo. Dzieciaki biegały, jacyś chłopcy włożyli w rączkę Karolka jojo z logo Ecotravel (jednego z przesympatycznych sponsorów festynu). Karol potraktował je dość brutalnie, za co dostał burę od Zosi wyraźnie zainteresowanej nieswoim podarkiem:) Poznaliśmy kilka ciekawych osób, które uczestniczyły w przygotowaniach festynu, a teraz chcieli osobiście poznać Kaku. Pogoda była jesienna, a Karol za kilka dni miał mieć kolejny zabieg poszerzenia tchawicy, dlatego musieliśmy się ewakuować tuż po zakończeniu meczu Stali z WU-HAE. Robiło się chłodno, a przeziębienie to ostatnia rzecz jakiej życzylibyśmy sobie przed zbliżającą się hospitalizacją. Ale zanim odgłosy trwającej zabawy wyciszyły się za nami, koniecznie musieliśmy zrobić zdjęcie pamiątkowe ze Stalą:) Na pożegnanie, wraz z życzeniami zdrowia dostaliśmy tort-puchar, ogromny i sssłodki. Karolek dostał strój zawodnika Stali z nr 1 na koszulce.
Wszystko to było było niesamowite, serdeczne i wielkoduszne. Ale chyba najbardziej wzruszyło nas..wzruszenie i przejęcie dorosłych facetów, ich delikatność w stosunku do Karolka i do jego historii. To, co udało im się zrobić tamtego popołudnia, miało wartość przekraczającą niebagatelną sumę zebraną na rehabilitację ( 8 tysięcy:)). Czy wiecie jak jesteśmy Wam za to wdzięczni?!...Mam poczucie niewystarczająco okazanej wdzięczności ludziom, którzy wymyślili ten festyn, którzy go realizowali, włożyli w niego serce, zapał, energię i pieniądze. Ludziom, którzy zadbali o szczegóły, drobiazgi, niuanse. Za pyszny tort, który zabraliśmy do domu. Dopiero w domu właśnie, otrzepawszy się ze wzruszenia dotarło do mnie, że przecież fantastycznie byłoby poczęstować Wasz wszystkich tym tortem tam na Krakusie. Ale wcześniej na to nie wpadłam. Wszystkiemu winna trema:)
Szczęśliwe numerki:) |
Agatka pomogła nam donieść do domu ogromne słodkie trofeum. |
2 komentarze:
Czy ja dobrze widzę? Sędzia z kontuzją? :-) Cóż za poświęcenie, ale dla Karola to wiadomo :-) Zosi też się chyba podobało :-) Żałujemy, że nie mogliśmy być
historia niesamowita. obiecuję swój 1%!!!!
bloga dodaję do obserwowanych aby na bieżąco być z informacjami na temat Karolka :)
POWODZENIA
Prześlij komentarz