Dostałam dziś paczkę z Finlandii a w niej babka płesznik i muminki herbatniki. Paczka niespodzianka od Dorotki. Spotkałyśmy się w wakacje w czasie ich kolejnego rodzinnego urlopu w Polsce. Kiedy ich odwiedziłam, Dorota własnie przygotowywała posiłek dla Łukaszka, który podobnie jak Karol ma problemy z przyjmowaniem płynów i posiłków o rzadszej konsystencji. Do płynu Dorota dodał niewielką ilość jasnego proszku. Chwilkę później wodnisty posiłek miał konsystencje kisielu. Cudo jakieś! Zwyczajna babka płesznik- wyjaśnił Juho, tata Łukaszka i trzech uroczych dziewczynek:) Im polecił to po prostu lekarz w szpitalu. Banalnie proste! Gdybyśmy znali to wcześniej to może nie musielibyśmy pozbawiać Karola smaku jego ukochanego czerwonego barszczu, kakao czy pomidorówki.
Do tej pory, jeśli chciałam żeby Karol zjadł swoją ulubiona zupę, musiałam cyrtolić się z gotowaniem w niej kaszy manny. Potem studzić i studzić. Trochę zachodu i smak jednak trochę oszukany. Chyba musiałam mieć w oczach nie byle jaki zachwyt tą byle jaką pospolitą roślinką, skoro Dorotka uznała że pośle do Krakowa paczuszkę:) Będziemy wypróbowywać. Oczywiście napiszę czy sprawdza się u nas. Ale z tego co zademonstrowali mi rodzice Łukaszka nie mam wątpliwości, że będziemy bardzo zadowoleni. Nie ma znaczenia, czy posiłek jest ciepły czy zimny. Babka działa tak samo w każdej temperaturze. Nie trzeba tego gotować i jak pisałam wystarczy na prawdę niewielka ilość. Ma jeszcze jedną zaletę - jest produktem bezglutenowym. Przynajmniej ta nasza z Finlandii:) Dla nas nie ma to większego znaczeni, ale dla wielu rodziców może mieć.
Poszperałam w necie i okazuje się, że babka płesznik oczywiście rośnie i u nas. I można ją dostać bez większego problemu.
W ogóle ciekawie jest posłuchać opowieści Doroty i Juho o tym w jaki sposób jest leczony ich synek (epi) w Finlandii. Łukaszek jest prowadzony przez lekarzy w państwowym szpitalu. Bardzo istotnym elementem leczenia prócz farmaceutyków jest dieta tłuszczowa. Bardzo rygorystyczna, wymagająca od rodziców dużej samodyscypliny, ale wysiłki zostają nagrodzone. Ich syn ma o wiele, wiele mniej ataków, jest bardziej kontaktowy. W Finlandii jest to normalnie, oficjalnie praktykowana metoda. W Polsce tylko kilku lekarzy prowadzi pacjentów tą metodą. Jeśli ktoś byłby zainteresowany losami Łukaszka i jego leczeniem to zachęcam do lektury bloga prowadzonego przez mamę Łukaszka. Wprawdzie w języku angielskim i z przyczyn obiektywnych rzadko aktualizowany, ale dla zainteresowanych może być ciekawą lekturą:)
instrukcja obsługi z pierwszej ręki. |
Dorotko, jak widzisz muminki nie mogą u nas narzekać na brak zainteresowania i troski ze strony opiekunki.:) |
Dorota w ogóle jest ciekawą osobą. Ma ciekawe zainteresowania. Jednym z nich jest tłumaczenie na j. polski książek dla dzieci i wierszyków z j. fińskiego. Mam nadzieję, że znajdzie się na polskim rynku wydawniczym, ktoś kto doceni tą jej pasję:) Zosia np. uwielbia "dziurawe" opowieści o muminkach "Co się dalej stanie?" w autorskim przekładzie cioci Doroty:) Cytuje, i doszukuje się w otoczeniu postaci i zdarzeń z muminkowego świata. Ostatnio przyszła do mnie, popatrzyła i stwierdziła: ale jesteś rozczochrana! Wyglądasz jak Gabsa!". A w Polsce książka ta najpierwsza historia muminków ukazała się w wydawnictwie Ene Due Rabe pod tytułem "Co było potem".
Gapsa i książka którą zamieszkuje. |
0 komentarze:
Prześlij komentarz