Chyba każdego roku najpierw się zapalam na Festiwal nauki ale potem emocje mi opadają, bo kiedy już przyjdziemy na Rynek zastawiony namiotami najróżniejszych wydziałów krakowskich szkół wyższych, to wtedy zawsze mam poczucie, że jakoś ten nasz krakowski festiwal prezentuje się dość skromnie. No a potem, już z odrobina sceptycyzmu zwiedzamy kolejne namioty. I jak co roku, udaje nam się zobaczyć, dotknąć, poznać, tylko niewielką część tego wszystkiego co Festiwal oferuje, a raczej jego skromne z pozoru namioty:) Wyprawa z Kaku i Zosią nie ułatwiała zagłębienia się w istotę wielkiego zderzacza hadronów czy wyzwanie na pojedynek robota. Sami musimy zamienić się w roboty z oczami dookoła głowy:)
Cieszę się, że niezniechęceni perspektywą gonienia za Zosią po Rynku, między rowerami, gołębiami, "radosnymi" angielskimi turystami, czy przeciskaniem się z Karolkiem, dotarliśmy na FN. I jak zwykle po takim czymś więcej miałam w głowie pytań niż odkryć. A zadziwienia i zachwytu nad prawami fizyki więcej niż pytań. Niestety nie udało mi się zobaczyć przygotowanej przez ASP projekcji mapowania na ścianie Sukiennic. Miałam wielką chrapkę na taką zabawę, ale nie wyszło. Nic to! Jeszcze się przecież zdarzy. Może raz jeszcze będę mogła pochodzić po Lyonie i nacieszyć oczy świetlnymi czarami na Święcie Światła...Eh, eh...Takie wspomnienia mnie naszły pod byle pretekstem:) Lepiej nie będę rozwijać tematu, bo niechybnie musiałabym zahaczyć o nawiedzające mnie systematycznie i od lat sny o Paryżu. W ostatnim np. chodziłam wzdłuż Sekwany, kwitły magnolie a bukinierzy rozkładali swoje stoiska...
No a w Krakowie zaczął się sezon na Festiwale i to mnie bardzo cieszy:) Już wkrótce Targi Książki dla Dzieci, potem Rozstaje, potem Festiwal Ulica 24, no i ciągle jeszcze trwa Miesiąc Fotografii w Krakowie. A w między czasie, Kraków, Kraków po prostu:) Fajnie, fajnie! Lubię to bardzo!
Fakirka |
0 komentarze:
Prześlij komentarz