Przyszedł do naszych dzieci z Aniołkami :) Aniołki od razu wzbudziły zaufanie Karolka i Zosi. Od samego rana opowiadałam Zosi o ważnym gościu, który nas odwiedzi i pewnie przyniesie prezenty dla niej i dla Kaku, jak o braciszku mówi Zosia. Aniołki były trzy. Choć jeden z nich, z blond lokami, bez przerwy twierdził, że jest diabełkiem. Mikołaj wprawił Zosię w osłupienie. W przeciwieństwie do Kaku, który przywitał miłego gościa jak dobrego znajomego. Mikołaj zupełnie niezniechęcony Zosiową rezerwą wobec niego, zagadywał, uśmiechał się,próbował podstępów,żeby tylko zjednać sobie Zosiolca. No i udało mu się. Najpierw przebili piątkę, potem był żółwik, a na końcu Zosia ruszyła na pomoc Mikołajowi,który nagle "zapomniał" jak się wkłada czapkę:) Bez większych ceregieli przeszliśmy do sedna sprawy: trudno było nie zauważyć ogromnej torby z prezentami:) Mikołaj nie pytał czy byliśmy grzeczni. No bo co też by to miało zmienić;) Zresztą, mam swoja teorię na temat grzeczności i niegrzeczności, więc i lepiej, że nie było tego kłopotliwego pytania. Złożenie łóżeczka dla lalek, prezentu dla Zosi, zaangażowało wszystkich trzech panów: Mikołaja, Karolka i "duziom tatę":).
Gotowe łóżeczko cieszyło się wielkim wzięciem tak u Zosi jak i Karolka. Z tym, że Karolek zrobił z niego autko, a raczej monster trucka, a Zosia prozaicznie; łóżeczko dla misiów i lalek. Z pomocą przyszedł znowu Mikołaj, bo na łóżeczku prezenty się nie kończyły. Były jeszcze cztery gry, ciastolina, super książeczka do oglądania i opowiadania "1001 drobiazgów", ukochana Karolkowa bajka Stacyjkowo, i kolorowe akcesoria do kąpieli : pisaki, proszek zmieniający wodę w kolorową galaretkę, foremki do masy formowanej w wodzie. Karolek siedząc raz na kolanach aniołków raz u Mikołaja,rozpakowywał prezent po prezencie. Zosia zajęła się układaniem lal i misiów do snu, od czasu do czasu mając na oku tego dziwnego jegomościa w czerwonym płaszczu z białą brodą. Parkomat, jak każda durna maszyna, był nieubłagany (nawet dla Mikołaja) a na talerzu (ku uciesze pani domu) ciasto czekoladowe z orzechami zostawiało tylko okruszkowe ślady. Zosia przesłała buziaki aniołkom, niby-diabełkowi i Mikołajowi. Karolek zatopił się w "1001 drobiazgów". Mikołajowa ekipa choć już trochę zmęczona, ruszyła dalej w drogę.
I zaczęła się Zosiowa przygoda ze św.Mikołajem. Nie wiem jak nam, rodzicom uda się wzbudzić wiarę, podziw i zachwyt dla św.Mikołaja. Trudniejsze pewnie będzie przekonanie ją, że św.Mikołaj istnieje na prawdę, że jest jeden i ważniejsze dla niego jest nie to czy ktoś był grzeczny przez cały rok tylko pragnienie czynienia dobra. Jak jej wyjaśnić mnogość brzuchatych krasnali w białych czapkach? Może jeszcze teraz nie będzie o to pytać, ale już za rok może. Takie to rozterki rodzica. Może się jednak okazać, że wyjaśnienie jej tego będzie prostsze niż myślę. Zresztą wspominając własny dziecięcy zachwyt nad św.Mikołajem, wiem, że nie warto komplikować prostych rzeczy.
Dla Karolka św. Mikołaj to radosne poruszenie w domu:) Nie pyta kto to, po prostu się cieszy, obserwuje, uśmiecha:)
Gotowe łóżeczko cieszyło się wielkim wzięciem tak u Zosi jak i Karolka. Z tym, że Karolek zrobił z niego autko, a raczej monster trucka, a Zosia prozaicznie; łóżeczko dla misiów i lalek. Z pomocą przyszedł znowu Mikołaj, bo na łóżeczku prezenty się nie kończyły. Były jeszcze cztery gry, ciastolina, super książeczka do oglądania i opowiadania "1001 drobiazgów", ukochana Karolkowa bajka Stacyjkowo, i kolorowe akcesoria do kąpieli : pisaki, proszek zmieniający wodę w kolorową galaretkę, foremki do masy formowanej w wodzie. Karolek siedząc raz na kolanach aniołków raz u Mikołaja,rozpakowywał prezent po prezencie. Zosia zajęła się układaniem lal i misiów do snu, od czasu do czasu mając na oku tego dziwnego jegomościa w czerwonym płaszczu z białą brodą. Parkomat, jak każda durna maszyna, był nieubłagany (nawet dla Mikołaja) a na talerzu (ku uciesze pani domu) ciasto czekoladowe z orzechami zostawiało tylko okruszkowe ślady. Zosia przesłała buziaki aniołkom, niby-diabełkowi i Mikołajowi. Karolek zatopił się w "1001 drobiazgów". Mikołajowa ekipa choć już trochę zmęczona, ruszyła dalej w drogę.
I zaczęła się Zosiowa przygoda ze św.Mikołajem. Nie wiem jak nam, rodzicom uda się wzbudzić wiarę, podziw i zachwyt dla św.Mikołaja. Trudniejsze pewnie będzie przekonanie ją, że św.Mikołaj istnieje na prawdę, że jest jeden i ważniejsze dla niego jest nie to czy ktoś był grzeczny przez cały rok tylko pragnienie czynienia dobra. Jak jej wyjaśnić mnogość brzuchatych krasnali w białych czapkach? Może jeszcze teraz nie będzie o to pytać, ale już za rok może. Takie to rozterki rodzica. Może się jednak okazać, że wyjaśnienie jej tego będzie prostsze niż myślę. Zresztą wspominając własny dziecięcy zachwyt nad św.Mikołajem, wiem, że nie warto komplikować prostych rzeczy.
Dla Karolka św. Mikołaj to radosne poruszenie w domu:) Nie pyta kto to, po prostu się cieszy, obserwuje, uśmiecha:)
Czyżby to ON?! |
Dzisiaj od rana Zosia robi prezenty dla swoich lal :). Nie pyta ich czy były grzeczne, bo po prostu, chce je czymś obdarować:) Ciągnęła mnie za nogawkę, żebym pomogła jej w tym zadaniu. W najmniejszej torebce był prezent dla małych misiów. Dwa cukierki. Zosia pomogła misiom i odwinąć cukierki z papierków i zjeść.
0 komentarze:
Prześlij komentarz