Marzec to najbardziej frustrujący miesiąc w roku . Nie lubię go. Kiedyś wydawało mi się, że w marcu wiosna przychodzi i jest. I to przekonanie właśnie było dla mnie źródłem frustracji. Radość z najmniejszych oznak wiosny była zawsze na wyrost, za duża i nieproporcjonalna do tego, co z wiosny świat miał. Zima się jeszcze nie kończyła. Frustrujące, prawda?
Wystarczyło, że nazwałam problem, i już nie jestem frustratką na przednówku. Problem nazywa się przedwiośnie, a ponieważ powtarza się każdego roku, to trzeba to po prostu przeżyć najlepiej jak tylko przedwiośnie przeżyć się da. Bez czekania na to, czego jeszcze nie ma i tęsknoty za tym, co już odeszło.Przedwiosenne słońce jest jedyne w swoim rodzaju i w ogóle nie ma niczego, co mogły zastąpić przedwiośnie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz