Etykiety

1% agenezja ciała modzelowatego allegro aukcja charytatywna Anielka Anna babcia babka płesznik bajka balonikowanie tchawicy baseny termalne beatboxing blog Boże Narodzenie Centrum Nauki Kopernik ceramika chodzenie codzienność Czerna dieta dramat duchowość dziadek działka dzieciństwo dzień dziecka dzień matki dzień ojca edukacja domowa Euro 2012 festyn charytatywny fotografia frywolitki Fundacja Mam Marzenie fundoplikacja sposobem Nissena gastrostomia góry grzybek guzik hipoterapia imieniny implant ślimakowy integracja sensoryczna jak pomóc kamienice kampania społeczna kangur Karol Karolek klasztor Kobieca Agencja Detektywistyczna Nr 1 kolejka na Kasprowy komiksy konkurs kot książeczki dla dzieci książka książki laryngotracheoplastyka Laski leczenie lego majówka Mały Kaszalot Bu Mały Książe maska krtaniowa metoda Mazgutowej metoda symultaniczno-sekwencyjna Mój Kraków muminki muzyka nadciśnienie płucne niedomykalność nagłośni O. Ziółek Ogród Doświadczeń ojcostwo Ojców oscylator otoczenie otolaryngologia Poznań Palmiarnia papeteria pasaż ukł. pokarmowego Paschy PEG PHmetria Pierwsza Komunia Św. piknik lotniczy pływanie po co nam 1% porażenie fałdu głosowego poród Poznań procesor mowy prolife przedszkole przepisy wielkanocne przepuklina przeponowa Radio Kraków refluks rehabilitacja rehabilitacja słuchowa rehabilitacja w wodzie rekolekcje respiratoroterapia rękodzieło rodzina rustykalnie rysunek sen/bezsenność słuchowisko spowiedź Stal Nowa Huta strata dziecka street art subkonto Sursum Corda szkoła szopka krakowska święty Mikołaj tata teatr terapia karmienia tort orzechowy tracheostomia turnus hipoterapeutyczny turnus logopedyczny turnus rehabilitacyjny Ulica 25 upał upcykling urodziny wakacje Wcielenie Wielkanoc Wielki Post wspomnienia zagęszczanie płynów zestaw niskopoziomowy zoo Zosia zwężenia tchawicy życzenia żywa szopka

28.05.2015

Rocznica I Komunii św. Karola i Czerna.

Garniturek taki na styk. Najwyraźniej Karol podrósł od ubiegłego maja. Pogoda podła. Z Krakowa wyjechaliśmy w minorowym nastroju. Znacie to, kamyczek na kamyczek aż nagle ogłaszacie alarm lawinowy, tylko nie ma gdzie uciec. No może do sanktuarium. Pobożne gadanie. Nie lubię takiego. No ale jak nie zachwyca, kiedy zachwyca. Weszliśmy prawie ostatni do kościoła, siedzimy z naszymi kamykami w głowach przed tymi ołtarzami z polerowanego na błysk wapienia debnickiego  i jakiś dysonans.
Między kamyki wtykam słowa do Niego, mówię o tym jak jest i czuję jakby ktoś te kamyki ze mnie zdjął. I dał poczuć, że TERAZ to JESTEM TUTAJ. A w tym samym momencie Z. szeptem mi do ucha, że coś niesamowitego mu się stało, że jest mu lżej, że dobrze mu tutaj. Ks. Piotr i pani Gosia jak w ubiegłych latach tak i teraz, tutaj zaplanowali ten dzień. Sanktuaria, sanktuaria. W sondzie ulicznej odpowiedziałabym, że kojarzą mi się z dewocjonaliami ( niezapomniane Lourdes, ajajaj!), tłumem, tabliczkami z zakazem fotografowania i chodzenia w krótkich spodenkach. I autokarami na parkingach. Ale mam takie trzy wspomnienia z trzech sanktuariów: przychodzę bez natchnienia, a wychodzić mi się stamtąd nie chce. Tak było pewnego lata w Leśniowie, kilka lat wcześniej w Kalwarii a teraz w Czernej. Nie, nie, to nie są magiczne miejsca. Nie czułam się w nich ani oczarowana, ani zaczarowana, ani podekscytowana tajemniczością ble, ble, ble. Po prostu czuję, yyyy, no nie wiem jak to napisać. czuję, że tego nie muszę tłumaczyć, ani tłumaczy się z tego:) Dobrze.  Właściwie wczoraj też tak było.
Po mszy św. "nasz" karmelita pokazał nam stare i świeżo otwarte muzeum karmelitańskie. Robiłam jakieś tam zdjęcia, ale nie wkleję ich, bo w porównaniu z rzeczywistością są bardzo liche. A muzeum absolutnie warto zobaczy, poczuć. Jego autorami jest zespół ludzi tworzących muzeum Powstania Warszawskiego. Potem wspólne stołowanie, rozmawianie. Dobre, bardzo dobre minuty razem. My ze strzykawką i rurką do pega, Olka z pomrukiem ssaka i furkotem z tracheostomii, Marysia pokrzykuje, Asia i Gaba przysypiają  w dużych jak karoce wózkach - to jest klimat kochani:) W takim gronie na prawdę dobrze nam jest. I przypomina mi sie cytat z reguły karmelitańskiej, która przeczytałam piętro niżej w muzeum "potrzeba nie podlega prawu", prawu savoir -vivre również.
 Wyjechaliśmy jako ostatni z naszej rocznicowej grupy.
Pogoda ciągle podła. Ciśnienie niżej coraz niżej. W samochodzie ziewamy i ziewamy. Nic się nie zmieniło. Ale jest inaczej. Dzięki Kaku, że zabrałeś nas do Czernej. Jak będzie cieplej to kiedyś my zabierzemy tam Ciebie i Twojej siostry. 
w starym muzeum misyjnym

karmelitański makaton

W nowym muzeum



0 komentarze:

Prześlij komentarz