No to może dzisiaj pójdzie ten post. Tak od razu, na świeżo. Dwa tygodnie "po", to na tym blogu jest news. Zaczęłam go pisać tydzień temu, z czepiającą się nogawki Anielką. "Zaloguj" klik - Anielka rewiduje kosz na śmieci-papiery, "Nowy post" klik Anielka odkleja nakleję z listwy, zjada odkrytą porzuconą bułkę, "Tytuł posta-edytuj" klik Anielka przemaszerowuje pchając przed sobą pudło z nikomu niepotrzebnymi zabawkami dla maluchów (sic!), "I Komunia Karola i pokomunijny.."klik, Anielka wyciera o mnie słodkie lalkowate rączki. Dżem z czarnej porzeczki? Umyłyśmy rączki, zarejestrowałyśmy ziew, napoiłyśmy twarze, kolejny ziew, pomruk, przytulanie, całus, lulanie. Pranie. "O Komunii napisze jutro".
Ubiegłotygodniowe jutro jest dziś. Karol i Zosia w placówkach, Aniela z babcią szukają cienia na spacerze, ja piszę. (Pranie się suszy).
25 maja sześcioro dzieci z naszej szkoły przyjęło I Komunię Świętą. Cztery dziewczynki i dwóch chłopców. Każde z nich z rodzicami i rodzeństwem na miejscach dlań zarezerwowanych. W półkolu. Asia, Natalia i Marysia po tej a Wiktor, Gabrysia i Karol po tamtej stronie. W odświętnym stroju: każde z nich i mamusia, tatuś, siostra i brat:) I goście. Babcie, dziadkowie, ciocie, wujkowie, sąsiadki, sąsiedzi, nauczyciele ze szkoły i znajomi. Uczciwie mówiąc, nie czułam żadnego stresu w tym dniu. Jak w dniu naszego ślubu z Z. Dokładnie dekadę temu. To co najważniejsze teraz i wtedy, działo się siłą spoza nas. Jak chodzenie po wodzie. Karol śliczny. Jak pan młody. Garnitur, muszka, butonierka. A nad tym wszystkim pszeniczne loki. A pod tym wszystkim buty. Pewnie nigdy ich nie zapomni. Rozmiar się zgadzał ale Karol nie. Niedostosowane i sztywne. Chciał je zdjąć i rzucić nimi precz. Albo nie musieć używać stóp. Stopy się układały z trzewikami a Karol siedział.
Przez czas przygotowań do Komunii między nami-rodzinami dzieci pierwszokomunijnych-zawiązała się relacja swobodnej życzliwości i życzliwego zainteresowania sobą, chęć pobycia razem. Teraz w dniu Komunii przełożyło się to na atmosferę w naszym półkolu. Przyjęcie Komunii przez Asię, Natalię, Marysię, Olę czy Wiktora angażowało mnie, nie za zasadzie odliczania i czekania na naszą, Karola kolej, ale na zasadzie świadomego udziału w dzieleniu pomnożonych dóbr, radości i błogosławieństwa udzielanego rodzinom obok nas.
Inność każdego z tych naszych sześciorga, uczciwość w byciu i przeżywaniu - trudno posądzać ich pozerstwo;)- ich uroczystość pierwszokomunijna widzę jako ewangeliczne braterskie napomnienie. Żeby uwierzy i zacząć żyć (może po raz kolejny a może po raz pierwszy) prawdą, że Bóg chce przyjść do człowieka całego, a nie tylko do jego ( w ludzkim odczuciu lepszej) części. To byłoby napomnienie nr. 1.
A napomnienie nr 2 widzę dość prosto wręcz prostodusznie. Jeśli Bóg jest dla wszystkich, to niech nas Ręka Boska broni, żebyśmy -ja lub Ty czytelniku- mieli myśleć sobie, choćby tak niby nieszkodliwie, że ten czy ów dalej jest od Boga niż my. Że nie ma on prawa być bliżej Niego. Że mu się nie godzi, bardziej niż nam.
Karol przyjął I Komunie Św. pod podwójna postacią. Od Zbyszka. Jak Chrzest:) Wtedy i teraz taki czynny udział Zbyszka był podyktowany pewna koniecznością. Wtedy była to presja czasu. Teraz kwestia znajomości obsługo Karola:) Ale druga i trzecia komunię bez problemu ( też pod dwiema postaciami) młody przyjął od księdza.Ponieważ Karol jest wyczulony na faktury pożywienia, uznaliśmy, że najlepiej będzie jeśli komunia zostanie mu udzielona właśnie pod podwójna postacią. Dwoje dzieci, ze względu na specyfikę swojej niepełnosprawności, przyjęło komunie pod postacią wina. Ich rodzice mają przeznaczoną wyłącznie do tego celu łyżeczkę. I tak tez można. Jak powiedział ks Piotr - aranżer całego zamieszania:) - chodzi o to, żeby realizując nauczanie Kościoła, wykorzystać wszelkie narzędzia jakie Kościół dopuszcza. Trzeba tylko chcieć.
Jak zwyczaj nakazuje, tydzień po I Komunii, pojechaliśmy na Jasną Górę. Na Jasnej Górze, jak to na Jasnej Górze. Ciżba, dewocjonalia, wota i zakaz robienia zdjęć z lampą. Przy pewnym wysiłku duszy, woli i ciała można spróbować się wyciszyć i przydeptując kogoś obok, kto dziuga mnie łokciem w bok, przypomnieć sobie znowu, że "pod pewnym względem jestem jak wszyscy inni". I ubawić się ta myślą serdecznie.
"Śliczny ten wasz synek" - elegancka pątniczka w Kaplicy Matki Bożej stojąca po lewej stronie przy filarze. Uśmiecha się do nas przez całą mszę. Nie mogła już w pojedynkę unieść radości ze śliczności i musiała się z nami nią podzielić. Uczciwie przyznałam, że wiem, że śliczny. Trochę dworuje sobie, ale tak nieprawdę, to to było bardzo miłe, bardzo prolife:)
" O jakie biedne dziecko!" -pątniczka mijająca nas przy Bramie Lubomirskich.
"Jakie biedne, jakie biedne??!!" - ojciec Karola do oddalającej się pątniczki.
"Jakie biedne dziecko!. Ma takiego ojca" - dokańczam w głowie tą scenkę rodzajową.
A po części oficjalnej zdjęcia i czas wolny. Na drodze powrotnej spotkaliśmy przy gofrach i lodach resztę naszych. Rozmowy "o niczym" są najciekawsze. Czas ucieka. Ciekawe jak Aniela i Zosia radzą sobie z dziadkami. Trzeba jechać, ale jakoś trudno się rozejść.
![]() |
Moja ulubiona. Od Eliszki. Znoszona już troszkę, bo noszę ja w torebce i pokazuję. |
3 komentarze:
a buty jeszcze w kościele zmienione ;)
pozdrawiam młodego komunistę :D
Prawie. Zaraz po mszy zdjęliśmy mu je:) A na uroczysty obiad założyliśmy mu sandały. :) Aniu, dziękujemy za pozdrowienia.
Jaki Karolek jest już duży ale ten czas leci,ślicznie wyglądacie wszyscy pozdrawiam serdecznie;)))))
Prześlij komentarz