Etykiety

1% agenezja ciała modzelowatego allegro aukcja charytatywna Anielka Anna babcia babka płesznik bajka balonikowanie tchawicy baseny termalne beatboxing blog Boże Narodzenie Centrum Nauki Kopernik ceramika chodzenie codzienność Czerna dieta dramat duchowość dziadek działka dzieciństwo dzień dziecka dzień matki dzień ojca edukacja domowa Euro 2012 festyn charytatywny fotografia frywolitki Fundacja Mam Marzenie fundoplikacja sposobem Nissena gastrostomia góry grzybek guzik hipoterapia imieniny implant ślimakowy integracja sensoryczna jak pomóc kamienice kampania społeczna kangur Karol Karolek klasztor Kobieca Agencja Detektywistyczna Nr 1 kolejka na Kasprowy komiksy konkurs kot książeczki dla dzieci książka książki laryngotracheoplastyka Laski leczenie lego majówka Mały Kaszalot Bu Mały Książe maska krtaniowa metoda Mazgutowej metoda symultaniczno-sekwencyjna Mój Kraków muminki muzyka nadciśnienie płucne niedomykalność nagłośni O. Ziółek Ogród Doświadczeń ojcostwo Ojców oscylator otoczenie otolaryngologia Poznań Palmiarnia papeteria pasaż ukł. pokarmowego Paschy PEG PHmetria Pierwsza Komunia Św. piknik lotniczy pływanie po co nam 1% porażenie fałdu głosowego poród Poznań procesor mowy prolife przedszkole przepisy wielkanocne przepuklina przeponowa Radio Kraków refluks rehabilitacja rehabilitacja słuchowa rehabilitacja w wodzie rekolekcje respiratoroterapia rękodzieło rodzina rustykalnie rysunek sen/bezsenność słuchowisko spowiedź Stal Nowa Huta strata dziecka street art subkonto Sursum Corda szkoła szopka krakowska święty Mikołaj tata teatr terapia karmienia tort orzechowy tracheostomia turnus hipoterapeutyczny turnus logopedyczny turnus rehabilitacyjny Ulica 25 upał upcykling urodziny wakacje Wcielenie Wielkanoc Wielki Post wspomnienia zagęszczanie płynów zestaw niskopoziomowy zoo Zosia zwężenia tchawicy życzenia żywa szopka

26.05.2015

Nie lubię Dnia Matki

"Zachęta"do wyznań miłości to ta piąstka, która uderza w stół, na którym leży lista niedociągnięć, żalu, pretensji, niewiary. Do siebie. Moja lista. To ona się odzywa, nie nożyce, którymi można byłoby pociąć listę. Nie lubię Dnia Matki, bardziej niż rachunku sumienia. Po rachunku sumienia odpuszczone są mi grzechy, a po DM czuję się okropną matką, mam poczucie odbierania niezasłużonych peanów i czułości.
Słucham wielbiąco- radosnego "mamo, mamo" Anielki. Patrzę na ogień w oczach Zosi, kiedy przynosi mi kolejne niespodzianki i mówi tyle tyle tyle czułych słówek. Przypominam sobie ubiegłą sobotę -z Chodakowską, masażem i manicure -sprezentowaną przez III be i patrzę na Karola, który jest wdzięczny i uśmiechem przyjmuje mój każdy drobny życzliwy gest. I rośnie mi gula. Bo widzę moją niecierpliwość, zniechęcenie, matczyne fochy, złości, małość, którą mogę wybaczyć sobie jako a. ka. ale sobie jako mamie... Może i mogę. Instynkt samozachowawczy podpowie - "powinnaś". Ale nie o mnie tu chodzi. I cokolwiek powiedzieliby higieniści od samorozwoju, to wcale mnie to nie uspakaja. Nawet jeśli tekst opatrzony jest morową ilustracją. Co najwyżej podjaram się estetycznie a smutek zostanie, bo nie ma mocy, żeby przerzucić na kogoś innego prawa autorskie do lektury własnych błędów. Nie tylko wychowawczych, ale takich ludzkich, jakie popełniam z pozycji kogoś, kto ma "władzę" (rodzicielską). I rojące się myśli, co też w tych trzech kochanych głowach zostanie, co niechcianego będą mi "zawdzięczać" . I czy wybaczą, kiedy będą mogli. Czy będą chcieli?
Ale mam też skarb, który odkryłam dzięki Z i moim dzieciom. Przyznanie się do winy i kojące jak rozgrzeszenie "przepraszam". "Przepraszam" szczere i wynikające z potrzeby, żeby komuś przywrócić wiarę w to, że naprawdę ogromnie się go kocha, że to MEA culpa, a nie z poczucia obowiązku czy zasad dobrego wychowania. Odkąd mam dzieci, uczę się przepraszać. Przy nich łatwiej, bo dzieci wybaczają nierozsądnie szybko, nie mówią "ok, ale więcej tak nie rób!". Wybaczają i zapominają. A właściwie zachowują się tak, jakby naprawdę nie było sprawy, bo są sprawy inne, ważniejsze. Przytulic się, zagrać w coś razem, zrobić występ dla mamy i taty, cieszyć się i takie tam małe ważne sprawy - byle już razem. Jakby wiedziały, że się uczysz.
Sieger Koder, Dobry Pasterz
 Jak w przypowieści o odnalezionej owcy. Nie dość, że Dobry Pasterz nie robi afery ( swoja drogą, jakie to niewychowawcze!;)), wychodząc najwyraźniej z założenia, że owca ma już za swoje (i chyba słuszne to założenie), to w dodatku pokazuje, co to znaczy wybaczyć siedemdziesiąt siedem razy: sprasza znajomych i robi imprezę , bo nareszcie są razem. Przypowieść (też ) o wybaczaniu. 






Chyba upiekę dla nich ciasto. Na Dzień Matki. Na słodko przeproszę i podziękuję :)  




0 komentarze:

Prześlij komentarz