Zdarzało nam się mówić na małego "kaszalot" już w jego życiu płodowym. Nurkował energicznie ale ze spokojem, co upewniało mnie, że we mnie jest bezpieczny. Regularnie dawał znać, że czuje się w wodach płodowych jak ryba w wodzie; a może nawet jak kaszalot.
A kiedy był już na świecie, od pierwszego dnia wymagał pomocy respiratora. Po pewnym czasie został zaopatrzony w rurkę tracheostomijną, która sprawiała, że nie był słyszalny. Jedynie przy podawaniu przez maszynę kolejnych oddechów dało się słyszeć beztroskie Karolkowe "buu, buu" wypuszczane ustami.
Stąd "Mały Kaszalot Bu". Ot, cała historia!
A poniżej zdjęcie z tamtego okresu (październik 2006)
0 komentarze:
Prześlij komentarz