To jest kot na miarę jego potrzeb. Kot od Gu. Miłośc od pierwszego wejrzenia. Od chwili rozerwania bombelkowej koperty. Kota przeznaczonego na licytację charytatywna dla Karola kupiła pewna Pani, a potem wysłała go do Karola:). Prawdę mówiąc nigdy nie przypuszczałabym, żeby Karol - miłośnik maszyn - zakochał się w -bądź co bądź- przytulance. Tamten kot został zagłaskany na śmierć. Nie umieszczę jego zdjęcia, bo to mogą by sceny drastyczne. Taka miłość.
Ten ze zdjęcia jest spełnieniem prośby Zosi, żeby św. Mikołaj przyniósł Karolowi nowego kota.
Ten pierwszy ciągle jest i zawsze czaka na Karola, kiedy młody odwiedzi go u babci i znowu wykrzyczy mu do okaleczonego ucha swoją miłość. I przytuli tak i obślini w szale radości:))
Dzięki Aga:)
0 komentarze:
Prześlij komentarz