5.03.2015

Szopki krakowskie

Mało która wystawa czy wydarzenie, tak bardzo angażuje uwagę wszystkich naszych dzieci. Bardzo lubię zabierać nas wszystkich na szopki, bo każdy się tutaj czymś zachwyci. Jak sroki dajemy się złapać na kilka szkiełek i kolorowych papierków. Nie wiem czy kiedykolwiek uda nam się zrobić naszą szopkę. Póki co cieszymy oczy tymi na wystawie. Dzieci bardzo lubią elementy mobilne i efekty świetlne. Twardowski na księżycu, który dynda jak odwrócone wahadło zegara, cała plejada smoków, krakowiaków i górali. Król, królowa, Jezus,  Maryja!
Misterne, delikatne pstrokate cacuszka. Pastelowe, stonowane dobre gusta wyglądają tutaj jak indywidua ze skandynawskiej bajki - miło na nie popatrzyć, ale nagrody w tym konkursie na pewno nie zdobędą. Tutaj wszystko musi błyszczeć, świecić się i być bardziej neogotyckie niż post modern. Lubię odgadywać ukryte w złotkach krakowskie zagadki architektoniczne. Bo w prawdziwej szopce krakowskiej zawsze takie muszą być. Kopuła kaplicy zygmuntowskiej doklejona do wierzy ratuszowej czy wieżyczka kościoła mariackiego przytulona do kościoła św. Andrzeja. I aktualne atrakcje Krakowa: złota główka amorka z przewiązanymi oczami, czyli Eros Mitoraja; różowe światło w okienkach czyli niechlubna i rozsławiona na kraj atrakcja dla panów z traktu królewskiego- ul. Grodzkiej. A w ubiegłorocznej szopce można było spotkać Macieja Twaroga, miłośnika Nowej Huty, aktywisty z dążeniami separatystycznymi - "Nowa Huta - wolne miasto".
właśnie zostałem starszym bratem:)

Szopka krakowska to też nasze bardzo osobiste wspomnienie. W 2009 roku, kiedy babcia z Karolkiem oglądali pokonkursową wystawę, do babci przyszedł trochę spodziewany sms -  "już jest! Zosia! Zdrowa:)". 
zdj. Marta Stefańczyk.


Muzeum z widokiem na Rynek







ul. Grodzka?








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz