7.08.2015

Dziesiąte urodziny (biletowe)

Nigdy nie myślałam, jak to będzie, kiedy Karol będzie miał 10 lat. Bo zupełnie nie umiałam sobie tego wyobrazić. Czy będzie z nim lepiej czy gorzej? A jeśli lepiej, to znaczy, że co? A jeśli gorzej, no to może lepiej już nie myśleć. Zresztą, dziesięć lat to jakiś szmat czasu, niewyobrażalny szmat. A tutaj szmat prask i -powtórzę za Anielką - "tadaaam!". 
Od dwóch, właściwie trzech lat, daliśmy sobie spokój z kupowaniem Karolowi prezentów-przedmiotów. Najwięcej radości sprawiają Karolowi prezenty biletowane.
Na kilka dobrych godzin, na cały dzień, kiedy jesteśmy z nim i serwujemy mu doświadczanie świata tak jak on to lubi. W ubiegłym roku było to Śląskie Wesołe Miasteczko a teraz Ogród Doświadczeń a potem piknik. Niespiesznie, nieupalnie, nieparnie, niegwarnie, nietłoczno - przyjemnie urodzinowo. Choć przyznać trzeba, że Karol urodziny rozpoczął z rozmachem o jaki nigdy byśmy go nie posądzali - spał prawie do 8! Od wieczora do ósmej. Ot, takie urodzinowe dziwactwo. Na pikniku za to uparł się, że zje prawie całe opakowanie pomidorków koktajlowych, co przy jego porażonym fałdzie głosowym było zuchwałością. Na która pozwoliliśmy, pod warunkiem, że co trzeci pomidor przegryzał bułka albo serem. A po powrocie tort i po raz dziesiąty durna nasza nadzieja, że może teraz uda mu się zdmuchnąć świeczkę. Karol nie dmucha. Nigdy nie dmuchał i nie dmucha ale może jedenastą świeczkę zdmuchnie. Tym razem pofufał jedynie nosem a świeczkę tradycyjnie zdmuchnął tata.
Te urodziny Karola, to takie fajne dni były. Może dlatego, że paradoksalnie zupełnie się przy nich nie męczymy a nawet maja one znamiona - a niech tam, powiem to - odpoczynku. 
































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz