4.03.2012

O spowiedzi. Po lekturze artykułu w "W drodze".

Spowiedź jest ciągle bardzo ważna dla wielu osób. Świadczą o tym chociażby długie ogonki przed konfesjonałami w okresie Wielkiego Postu. I jednocześnie bardzo trudna. Również dla mnie. Wiele z tych które mam za sobą było nijakich, wiele beznadziejnych i wiele uskrzydlających. Ale wszystkie one miały w gruncie rzeczy tę sama wartość potwierdzanej przez Boga miłości do mnie, Jego akceptacji i przebaczenia. A o to właśnie w w tym sakramencie chodzi, żeby znowu usłyszeć, że Bóg kocha pomimo wszystko. Usłyszeć a potem tą prawdą żyć.
Wpadł mi właśnie w ręce artykuł O. Ziółka, w miesięczniku "W drodze".Opowiada w nim- w jakże ignacjańskim stylu:) - o sakramencie spowiedzi. Odpowiadając na pytania O. Bieleckiego OP, w bardzo autentyczny sposób przybliża rzeczywistość spowiedzi. Mówi o swoim osobistym doświadczeniu, o tym, po co nam spowiedź, dlaczego trzeba mówić obcemu człowiekowi w konfesjonale o swoich grzechach, o tym czym grzech w istocie jest i na czym polega dojrzały rachunek sumienia.






Na pytanie po co nam wyznawanie grzechów O. Ziółek odpowiada: Po to, żeby to obustronne wyznanie miłości nie było tylko górnolotnym ćwierkaniem bez odniesienia do życia, żeby było oparte na twardych życiowych realiach. I żebym tu nie został oskarżony o szerzenie rewolucyjnych haseł, to sięgnijmy do Pisma Świętego, gdzie mamy opisaną spowiedź Piotra, którego Pan Jezus, po zmartwychwstaniu, ale też po wydarzeniach Wielkiego Piątku, pyta: „Czy Mnie kochasz? Czy nadal? Czy wciąż?”. Nie pyta o żal, nie pyta, „czy już nigdy nie będziesz Mnie zdradzał” itd. Jezus nie zamazuje tego, co złe, nie udaje, że się nic nie stało, ale pyta tylko o miłość: Jesteś gotowy wyznać Mi miłość po tym wszystkim?
Mówi też o rachunku sumienia, za wzór podając ten z Ćwiczeń Duchowych św. Ignacego :rachunkiem sumienia jest umiejętność zauważenia, jak Pan Bóg jest we mnie i jak we mnie pracuje. Czyli patrzę w moje sumienie, na wszystko, co się wydarzyło w ciągu dnia czy tygodnia, i analizuję poruszenia serca. Nie oceniam ich na zasadzie tu źle, tam dobrze, tylko patrzę, tu upadłem, tam nie. Co mnie do tego doprowadziło? Dlaczego choć Pan Bóg do mnie mówił, ja, powodowany tym czy tamtym, popełniłem jakiś grzech albo potrafiłem się powstrzymać? Co takiego się wydarzyło? I to jest rachunek sumienia – nie na zasadzie testu jednokrotnego wyboru, tylko uświadomienia sobie, że w tym wszystkim, co się stało, był obecny Pan Bóg. Również w moich grzechach. Był cały czas blisko, mówił, pokazywał, nie odszedł ode mnie.
Polecam na Wielkopostne zamyślenie.


2 komentarze: